I mnie dopadła ochota zakupu szminki Maybelline Superstay Matte Ink, o której ostatnio było głośno. Słyszałam o niej różne opinię i w końcu zdecydowałam się przetestować odcień numer 50. Przepiękna, ciemna czerwień wydała mi się być idealna na zbliżającą się jesień. Chciałam z zakupem poczekać do jesiennej promocji z 50% w Rossmannie, ale dorwałam ją na promocji za 18,99. Użyłam jej już kilka razy, więc już teraz mogę Wam napisać czy się warto wydać na nią pieniądze. Opakowanie i aplikator Szminka jest umieszczona w przepięknym, prostokątnym opakowaniu, które kolorystycznie odpowiada zawartości. Od razu widzimy kolor jaki będziemy nakładać na usta (uważam, że jest to przydatne przy większej ilości produktów), a na górze widnieje numer i nazwa koloru. Mój odcień to 50 Voyager. W opakowaniu znajdziemy 5 ml produktu. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie aplikator, który jest w kształcie łezki z dziurą. Dzięki temu na aplikator nabiera się wystarczająca ilość produktu, a dodatkowo możemy precyzyjne obrysować usta. Formuła i trwałość Pomimo, że nazwa wskazuje na super mat to niestety nie mogę się z tym w 100% zgodzić. Po pierwszej aplikacji byłam zdziwiona tym, że przez 2 godziny usta bardzo się kleiły. Pomadka pomimo ściągnięcia nadmiaru na chusteczkę i bardzo cieniutkiej warstwy nie chciała zaschnąć. Nie wiem czy to wielki minus, ponieważ nie było to dla mnie niekomfortowe, a usta nie wyglądały na przesuszone. Producent zapewnia nam trwałość do 12 godzin, jednak już po kilku godzinach pomadka zaczyna się zjadać od środka pomimo to, że nie spożywałam w tym czasie żadnych posiłków. Po zjedzeniu czegoś “tłustego” pomadka nie rozlewa się poza kontur ust, co uważam za duży plus, a domycie jej zwykłym płynem do demakijażu jest ciężkie. Przyjemny jest także zapach pomadki – jest bardzo słodki. Kupić czy nie kupić? Opinie mam bardzo mieszane. Z jednej strony problematyczne jest dla mnie to, że pomadka bardzo się zjada od środka pomimo braku posiłków, jednak uważam też, że będzie przepięknie wyglądać do jesiennych stylizacji. Czarny outfit+ wielki szary szalik + ta pomadka = idealny, casualowy zestaw z akcentem na usta. Pomimo tego jednego minusu, który sprawia, że noszenie tej pomadki nie wygląda atrakcyjnie po kilku godzinach chętnie przetestuję także odcień 65 Seductress. Po swatchach w internecie wydaje się być bardzo ładnym dziennym kolorze i uważam, że problem zjadania się pomadki nie będzie aż tak uciążliwy w przypadku tego odcienia. </a> <p style=”text-align: center;”>Na dzisiaj to już wszystko. xoxo, Ania</p>